Nie wiesz, jaką aplikację do nauki słówek wybrać? 2 komentarze


Po sieci fruwa wiele obrazków, memów, filmików krytykujących ludzi, którzy spędzają zbyt dużo czasu z nosem (a właściwie palcem) przyklejonym do ekranu smartfona – nawet w łóżku, podczas kolacji z przyjaciółmi, na pogrzebie. A ja będę Cię dziś namawiać, żebyś poszła w ich ślady.

Być może nie zdajesz sobie sprawy, jak wielkim sprzymierzeńcem może stać się Twój telefon w nierównej walce z angielskim. Dysponuje on narzędziami, które pomogą Ci rozprawić się z tymi problemami, które do tej pory wydawały się nie do pokonania. O czym mówię? O aplikacjach do nauki języków obcych.

Na początek jedna zła wiadomość – apek jest tyle, co włosów na mojej głowie, czyli dużo. Sama nie wiem ile. Sama z nich wszystkich nigdy nie korzystałam. Dlatego pomyślałam, że możesz potrzebować pomocy w wyborze tych najfajniejszych i najbardziej użytecznych dla Ciebie. Dla Ciebie piszę ten mini-poradnik po aplikacjach dedykowanych do nauki słówek.

Ale zanim to zrobię, powiem Ci, po co Ci w ogóle taka aplikacja.

Po pierwsze, możesz ją zabrać wszędzie ze sobą i wykorzystać „jałowy czas” w autobusie, u mechanika czy na nudnej konferencji.

Po drugie, taki program znacznie usprawni Twoje powtórki słownictwa – i to jest kluczowy argument.

Po trzecie, element zabawy, jaki łączy się z większością aplikacji, sprawi, że nauka będzie trochę bardziej urozmaicona. I zabawna.

Po czwarte, nawet nie musisz sama zajmować się przygotowywaniem słownictwa. Otwierasz aplikację a tam cała masa słówek już czeka, żebyś się z nimi zaznajomiła.

Po piąte postaraj się wymyślić sam 🙂

 

Spośród wszystkich dostępnych programów wybrałam tylko pięć – wszystkie bezpłatne. Dwa z nich są bardziej funkcjonalne dla mnie jako lektora (co nie wyklucza Ciebie jako użytkownika), a trzy dla Ciebie jako… leniwego ucznia. Hehe.

Apki dla leniwców to Memrise, Duolingo i Lingolia Daily. Dlaczego mówię, że są dla leniwych? Otwierając aplikację, znajdziesz przygotowane przez twórców (bądź – w przypadku Memrise – innych użytkowników) zestawy słówek – nic nie musisz sam wgrywać, przepisywać itp. Bardzo ważne jest to, że te zestawy są poprawne – czyli nie nauczysz się błędów. (Nie jestem tego stuprocentowo pewna w przypadku Memrise.) Czemu wybrałam akurat te aplikacje? Ich wspólne cechy to ładny wygląd, sprawne działanie i obszerna baza słownictwa. Czym się różnią? Tak zwanymi funkcjonalnościami.

 

Najlepsze moim zdaniem aplikacje do nauki słówek: Quizlet, Memrise, Duolingo, Lingolia Daily, Fiszkoteka

 

Lingolię Daily poleciłabym przede wszystkim osobom początkującym. Ten program jest jednak tak przyjemnie zrobiony, że żałuję, że nie ma na nim wyższych poziomów. Z Lingolią możesz uczyć się kilku języków na raz. Wybierasz swój język ojczysty i język docelowy, a potem zakres słówek do opanowania, np. „dom” albo „liczby”. Aplikacja pokaże zestaw słów z przykładowymi zdaniami, do każdego słowa jest śliczna grafika oraz perfekcyjne nagranie słowa i zdania. Oraz oczywiście tłumaczenie na język ojczysty. A jeśli wybierzecie zamiast polskiego np. niemiecki, to możecie od razu utrwalać dwa języki. Dla mnie bomba.

Pozostałe dwie aplikacje zawierają materiał na wszystkich fazach zaawansowania.

Memrise, oprócz nauki samych słówek, ma jeszcze jedną ważną cechę – są na nim zgromadzone kursy także z innych dziedzin, dzięki czemu możesz rozszerzać słownictwo, ucząc się np. geografii. Jest to świetny sposób dla osób, które już trochę kumają język i mogę się zająć intensywnym rozwojem swojego słownika, co paradoksalnie na wyższym poziomie nie jest takie łatwe. O ile na początku nauki postęp jest bardzo wyraźny i dodaje nam skrzydeł, to potem nasze tempo stopniowo się wytraca, aż do fazy plateau, gdzie trzeba porządnego kopa, żeby wzbić się na poziom mistrzowski. Właśnie w tym mogą pomóc takie kursy. Mi wpadły w oko trzy: o stolicach, o Excelu i o narzędziach Google.

Dla mnie jako lektora ta aplikacja jest upierdliwa, ponieważ nie mogę wgrać za jednym zamachem większej liczby słówek, tylko muszę dodawać je ręcznie. Nie mam na to cierpliwości.

Trzecia aplikacja dla leniwych, ale ambitnych, to Duolingo. Piszę, że dla ambitnych, bo jeśli poważnie ją potraktujecie, macie szansę odnieść niebywałe korzyści. Duolingo pomyślane jest jako jednolity kurs, z tematami i poziomami. Możesz wykręcić się od lekcji na poziomie podstawowym, pisząc test, dzięki czemu od razu zaczniesz naukę na wyższym poziomie. A postępów będzie pilnować zielona sowa.

Jakie zalety kryje w sobie to narzędzie?

  • Przede wszystkim aplikacja umożliwia ustalenie, z jaką intensywnością chcesz się uczyć – za każdym razem, gdy otworzysz program, zobaczysz, w jakim stopniu cel został zrealizowany. Ważne! Twórcy wykorzystali do nauki tak popularną ostatnio grywalizację – w związku z czym za nieodrobione zadanie czeka Cię kara – Twoje punkty zostaną uszczuplone.
  • Po drugie za naukę dostajemy nagrody w postaci lingonów, które możemy wydać między innymi na zakup nowych ćwiczeń.
  • Możesz dodać znajomych do kursu i wykorzystać rywalizację z nimi jako motywację do nauki. W końcu po to właśnie chodzimy na zajęcia fitness, żeby nie pocić się w pojedynkę przed komputerem, prawda?
  • Nie musisz martwić się o poprawność konstrukcji.
  • Wpisując słowa musisz uważać na wszystkie literówki, dzięki czemu uczysz się bardzo dokładnie.
  • Grafika programu jest bardzo przyjemna.

Chciałam napisać, że ten program jest mało przydatny dla mnie jako lektora. Ale w porę ugryzłam się w język i przeszukałam dokładnie jego wszystkie opcje. Okazuje się, że Duolingo oferuje również opcję tworzenia klas lekcyjnych, którym mogę wyznaczać konkretne zadania z określoną datą ich wykonania. Chyba zamienię się w leniwego nauczyciela 🙂

Są jeszcze dwa programy, które są użyteczne dla mnie jako lektora, ponieważ mogę do nich hurtowo wgrywać słówka i udostępniać listy moim klientom – Quizlet i Fiszkoteka. Jeśli uczysz się sam, polecam Ci je do zapamiętania słówek, które sam sobie wypisujesz z artykułów, lekcji itp. Co prawda na początku musisz poświęcić chwilę na wpisanie wyrazów do aplikacji, ale dzięki temu zyskujesz świetny materiał do powtórek (na przykład za pół roku?), nie nosisz ze sobą rozsypujących się karteczek, możesz dodawać do słówek obrazki, listy można też eksportować w różnych formatach i drukować, np. w formie dwustronnych fiszek. Ogólnie oba programy działają podobnie, w obu przypadkach trzeba uważać na błędy w listach dodawanych przez innych użytkowników (polecam własne listy lub te stworzone przeze mnie, na przykład z tego artykułu), może więc słów kilka o zaletach i różnicach.

Główną zaletą jest to, że raz stworzona baza słówek nie zginie. Możesz gromadzić je w grupach tematycznych, dopisywać nowe słówka do starej listy, dzielić je, powtarzać nawet po długim czasie, a przede wszystkim używać i na komputerze, i na telefonie. Na komputer polecam te ćwiczenia, które wymagają pisania – sama nie lubię tego robić na smartfonie. Obie apki mają jednak też takie ćwiczenia, które można obsłużyć jednym kciukiem, na przykład memo. Obie też umożliwią Ci USŁYSZENIE wpisanych słów – w Quizlecie przeczyta je dla Ciebie miły kobiecy głos, w Fiszkotece – niski, męski. Według mnie to jest opcja po prostu bombowa – dzięki temu nie musisz każdorazowo sprawdzać w słowniku wymowy słówek.

Czym różnią się programy? Fiszkoteka będzie przypominać Ci o powtórkach, Quizlet nie. W Quizlecie są inne gry do utrwalania słówek niż w Fiszkotece. Z Fiszkoteki pobierzesz wszystkie słówka w jednym pliku MP3, czego nie zrobisz na Quizlecie. Ogólnie rzecz biorąc apki są do siebie podobne. Ja do tej pory używałam głównie Quizleta i nadal tam pozostanę, ale równolegle skorzystam z plików audio oferowanych przez konkurencję. Moje propozycja jest taka, żebyś przetestowała obie aplikacje i wybrała tę lepszą – dla siebie.

W ramach podsumowania opowiem Ci o tym, jak ja używam tych aplikacji do mojej własnej nauki. (Jak to?! To pani jeszcze wszystkiego nie umie?) Lingolii nie używam, bo już umiem to, co tam jest, ale gdybym rozważała naukę na przykład francuskiego, szybciutko bym sobie aplikację wgrała. Memrise tylko testowałam, być może wykorzystam go niedługo na lekcjach – pewnie do nauki nazw stolic europejskich. Duolingo przetestuję na moich klientach, ja sama nie mam cierpliwości do wpisywania tych zdań. Ale nadal uważam, że jest to świetne narzędzie. Fiszkoteka uzupełni teraz moje zajęcia o dobre pliki audio, ale sama uczę się z Quizletem, ponieważ to tam powstała moja lista 100 nowych słówek, która przez kilka miesięcy leżała odłogiem (pilny nauczyciel może być jednocześnie leniwym uczniem, hehe). Ostatnio, wsiadając do tramwaju, przypomniałam sobie o niej i z radością stwierdziłam, że duża część słówek już na dobre zagnieździła się w mojej pamięci. Teraz przyszła pora na pozostałe.

 

 


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

2 komentarzy do “Nie wiesz, jaką aplikację do nauki słówek wybrać?

  • Ola - Niemiecka Sofa

    W Memrise można wgrywać całą listę hurtem 🙂 Ja tak robię, inaczej pewnie nie chciałoby mi się przepisywać tysiąca słówek pojedynczo 🙂 Można też dodawać nagrania, przykładowe zdania.

    Duolingo nie znam, chociaż kilkukrotnie słyszałam o nim dobre rzeczy. To samo o Quizlet.

    • admin Autor wpisu

      Dzięki Olu! Jakoś umknęła mi ta opcja, chociaż starałam się dokładnie przyjrzeć tym aplikacjom.
      Jak lepiej przetestuję Duolingo, dam Ci znać, czy warto mu poświęcić czas.