W liceum miałam taką nauczycielkę historii, która przez trzy lata powtarzała nam, że nie umiemy się skutecznie uczyć i że kiedyś musi nam zrobić lekcję o tym, jak to właściwie powinno wyglądać. Nie zrobiła. Szkoda. Może miałoby to kluczowy wpływ na naszą przyszłość.
Czemu właśnie teraz poruszam ten temat? Efektywna nauka oznacza przede wszystkim jedną rzecz – lepsze efekty w krótszym czasie. CZASIE – czyli najcenniejszym w dzisiejszych… czasach zasobie. Działa tutaj taka sama zasada, co przy innych projektach, zadaniach – jeśli poświęcisz trochę czasu na dobre zaplanowanie strategii swoich działań, potem będziesz mógł go więcej zaoszczędzić.
W tym artykule dotknę kilku tematów, które wiążą się z efektywnością, ale na pewno nie wyczerpię zagadnienia. Razem ze mną na postawione pytanie odpowiadają tym razem autorki dwóch poczytnych, wypchanych po brzegi świetnymi artykułami blogów językowych – Diana Korzeb z Językowego Precla i Ola Jakubowska z Niemieckiej Sofy. Dziewczyny na co dzień mierzą się z tymi samymi wyzwaniami co ja, więc tym razem dostajesz pomoc w potrójnej dawce!
Usuń rozpraszacze
Zarówno Diana, jak i Ola są zgodne w tej kwestii – tak popularny w ostatnim czasie multitasking jest raczej modnym hasłem, niż skuteczną metodą pracy.

Diana Korzeb na Językowym Preclu dzieli się wiedzą zarówno o języku, jak i kulturze krajów niemieckojęzycznych.
Diana mówi:
Multitasking to mit. Robiąc jednocześnie kilka rzeczy na raz nie robimy porządnie tak naprawdę żadnej z nich. Dokładnie te same reguły obowiązują w nauce języka obcego.
Jeśli chcesz czegoś się nauczyć, to skup na tym całą swoją uwagę. Nie warto jednym okiem zerkać na Facebooka, a drugim czytać artykułu w obcym języku. Jedyne odstępstwo od tej reguły to dźwięki umożliwiające skupienie się na jednej czynności. Sama korzystam od czasu do czasu z http://www.noisli.com/. Aplikacja jest bezpłatna i pomaga mi zarówno w skupieniu, jak i relaksie.

Ola Jakubowska na Niemieckiej Sofie udowadnia, że rzeczy niemożliwe stają się możliwe – na przykład płynne mówienie po niemiecku.
Muszę powiedzieć, że zaskoczył mnie radykalny stosunek Oli do Facebooka, ponieważ ja sama używam go jako przerywnika między obowiązkami. Oczywiście w kontrolowany sposób:
Z własnego doświadczenia wiem, że jeśli chcę, żeby moja nauka była bardziej efektywna, muszę skupić się na jednej rzeczy na raz i odłączyć się od wszystkich przeszkadzaczy typu Facebook. Na nic się zdadzą nasze przyrzeczenia, że wejdę tylko na minutkę, sprawdzę jedną rzecz i koniec. Nie! Do tego trzeba podejść bardziej drastycznie, bo inaczej z minutki zrobi się pół dnia, a my nie zrobimy w tym czasie nic. I chociaż na Facebooku sama działam i znajduję tam mnóstwo materiałów do nauki, inspiracji, to gdy chcę się czegoś nauczyć, Facebook tylko w tym przeszkadza. Z tego powodu zainstalowałam sobie wtyczki blokujące tę stronę oraz po każdym użyciu FB, wylogowuję się z niego. Nawet nie wiesz, jak sporo czasu dzięki temu zyskasz.
Nastrój się pozytywnie
Wiem, że to brzmi jak zupełny truizm, ale ja tak często spotykam się z marudzeniem na lekcji: „Nieeee… ja właściwie nie lubię tego angielskiego… a te słówka… a phrasal verbs… ja się nie chcę uczyć…”.
Powiem szczerze, że jest to postawa, która z jednej strony mnie denerwuje – no bo po co sobie to robić? Stań teraz przed lustrem i zapytaj siebie, po co właściwie utrudniasz sobie coś, co i tak nie wydaje Ci się łatwe? No?
Z drugiej strony cieszy mnie, bo dzięki takiemu narzekaniu Ty potrzebujesz MNIE – swojego trenera, coacha, który dobrym słowem albo konkretnym ochrzanem (w zależności od preferencji) zmobilizuje Cię do działania. Tak więc dopóki marudzisz i narzekasz, ja się nie muszę martwić o pracę. Dziękuję Ci za to 🙂
Dlatego jeśli chcesz mnie zmotywować do zmiany zawodu, a sobie ułatwić naukę, zastanów się najpierw, czemu podchodzisz do niej z takim negatywnym nastawieniem. Zapisz na kartce swoje przekonania, np. Nigdy nie nauczę się mówić po angielsku. A potem zadaj sobie kilka pytań, np.: Jakie są skutki tego, że pielęgnujesz to przekonanie? Czy ono pomaga Ci czuć się tak, jak chciałabyś się czuć? Jestem ciekawa, jakie będą efekty Twojej pracy.
Gdybyś chciała dowiedzieć się czegoś więcej o ograniczających przekonaniach, daj mi znać w komentarzu.
Zastanów się, po co siadasz do stołu
Udało Ci się wygospodarować czas na naukę? Świetnie, spożytkuj go teraz właściwie. Zanim otworzysz książkę, zanim odpalisz komputer, zapytaj siebie: „Czego chcę się nauczyć w przeciągu najbliższych 15 minut?”. Jeśli nie do końca ufasz swojej wewnętrznej dyscyplinie, zapisz sobie ten cel na kartce. Podaję kilka przykładów:
- Utrwalę materiał z poprzedniej lekcji.
- Przeczytam artykuł o wyborach w USA, wypiszę z niego pięć nowych słów i zapiszę z nimi nowe zdania, a potem przeczytam je kilka razy na głos.
- Obejrzę nagranie o multitaskingu na TED-zie a potem postaram się zrobić na tym materiale shadowing.
Kiedy masz już swój cel, skoncentruj się na nim kompletnie, zanurz się w nim całkowicie. Wycisz telefon, zamknij drzwi do sąsiedniego pokoju i pozwól, by Twój mózg chłonął wiedzę. Niech mu nic nie przeszkadza…
To, jaką strategię nauki powinieneś przyjąć, zależy od tego, czy uczysz się czegoś nowego, czy tylko powtarzasz. Jeśli czytałeś już mój post o chodzeniu pod prysznic, to wiesz, że możemy rozróżnić dwa rodzaje uczenia się.
Kiedy powtarzasz coś według znanego, utartego schematu, lepsza jest nauka w skupieniu – focused learning. Czasem zdarza się jednak, że chcesz nauczyć się czegoś zupełnie nowego, ot na przykład zainteresowałaś się fizyką kwantową. To może być temat, o którym wiesz niewiele, niewiele jest połączeń między nim a wiedzą już zmagazynowaną w Twojej pamięci – w takim przypadku bardziej skuteczna okaże się nauka w stanie relaksu – relaxed learning. To chyba dobra wiadomość, prawda? Dlaczego jednak tak jest? Mózg musi być taki leniwy, rozluźniony, żeby był w stanie przyswoić nowe, abstrakcyjne pojęcia i zintegrować je w swojej siatce neuronów, synapsów i pozostałych wypustek. Rozważałeś kiedyś uczenie się pod prysznicem? Nie? A właśnie tam możesz osiągnąć ten stan.
Z tej informacji płynie dla mnie jeden wniosek – jeśli bardzo Ci zależy, żeby do głowy weszło coś nowego, lepiej się rozluźnić, a nie sztywno siadać nad zeszytem i powtarzać jak mantrę „incomprehensible” albo inne trudne pojęcie. Wydawałoby się, że to przeczy logice, ale… wypróbuj tę metodę na sobie. W najgorszym wypadku będzie po prostu przyjemnie.
Dig dipper, czyli wejdź głębiej
Zastanawiałam się kiedyś, czemu moja nauczycielka niemieckiego w liceum (jedna z pięciu, takie uroki klasy dwujęzycznej) tak drobiazgowo omawiała każdy materiał. Każde słówko było ważne, nie mogliśmy opuścić żadnego wątku do dyskusji. Jako młodego pędziucha dość mocno mnie to irytowało, jednak co zrobić? Trzeba było poddać się woli siły wyższej.
Dziś zdecydowanie widzę i doceniam sensowność tej strategii. Porównałabym ją do gotowania esencjonalnego, pełnego smaków rosołu, który przez kilka godzin nasycał się różnymi aromatami. Czujesz jego moc? Podobnie mocna będzie Twoja wiedza, jeśli pozwolisz sobie zanurzyć się w temat, zamiast skrobać go po powierzchni. Jeśli dziś czytasz artykuł o wpływie snu na Twój organizm, jutro obejrzyj o tym nagranie. Słownictwo na pewno się powtórzy, dzięki czemu automatycznie je utrwalisz, oraz oczywiście zrozumiesz więcej, co przyniesie Ci słodką satysfakcję. A jeśli za tydzień wygłosisz do siebie speech na temat tego, jak wygląda Twoja dobowa aktywność i co chciałabyś w niej zmienić, dokleisz wisienkę na torcie sennej tematyki.
Nie zanudź się na śmierć
Zastanawiałaś się kiedyś, czemu dzieci w szkole spędzają na lekcji tylko 45 minut, a studenci już 90? Czy pamiętasz, w którym momencie wykładu zazwyczaj zasypiałaś?
Niezależnie od wieku, nasza umiejętność koncentracji jest mniej lub bardziej ograniczona, a szczególnie spada, jeśli natkniesz się na coś nuuudneeego. Jeśli pracujesz samodzielnie, masz wpływ na to, czy umrzesz z nudy podczas nauki angielskiego, czy też nie. Posłuchaj rady Diany: Kolejnym trikiem jest płodozmian. Od samego początku urozmaicaj swoją naukę. Ucz się poprzez czytanie artykułów dostosowanych do Twojego poziomu, poprzez słuchanie audycji radiowych bądź podcastów, słuchanie piosenek, rozwiązywanie językowych krzyżówek i korzystanie z aplikacji jak np https://babadum.com/.
Jeśli brakuje Ci pomysłów na urozmaicenie swoich spotkań z językiem obcym, napisz do mnie, Diany lub Oli, a na pewno dostaniesz pomoc, której potrzebujesz.
Używaj – od razu!
Jako założycielka Mów do mnie! nie mogę tego nie powiedzieć – kiedy uczysz się jakiegoś słowa, wyrażenia, konstrukcji, postaraj się od razu wypowiedzieć ją na głos. Jeśli jesteś w autobusie, mrucz sobie pod nosem. Jeśli w domu, mów pełnym głosem. Będę powtarzać do upadłego, że dopóki słowo nie przeciśnie się przez Twoje usta, nie zaistnieje w Twoim języku. Pierwszy „poród” może być bolesny, ale oksytocyny pozwolą Ci zapomnieć o tym bólu 😉
Powtarzaj!
Repetitio est mater studiorum powtarzał pan Jan, mój świetny nauczyciel angielskiego – jeden z takich nauczycieli z powołania. Dla niego zamienialiśmy zeszyty w kolorowe książeczki, pełne obrazków i żarcików, a on swoim koślawym pismem wszystko komentował. Musiał mieć z tego niezły fun 🙂
Chociaż sentencja pachnie starożytnością, nie utraciła nic ze swojej mocy. Niestety rzadko udaje nam się zapamiętać słowo przy pierwszym spotkaniu z nim… Można stosować mnemotechniki, ale one również wymagają Twojego zaangażowania i dodatkowej pracy.
Jak zorganizować sobie powtarzanie? Według jednej z teorii najlepiej zapamiętujemy materiał, jeśli powtórzymy go godzinę, dzień, tydzień i miesiąc po takiej pierwszej konfrontacji – wtedy powinien zostać z nami „na zawsze”. W praktyce może być to skomplikowane w organizacji, dlatego warto zainwestować w system, który ułatwia takie powtórki, np. fiszki, które zazwyczaj sprzedawane są w pudełkach wyposażonych w odpowiednie przegródki do segregacji materiału. Ach, oczywiści są też fiszki online, tam też można ustawić system powtarzania wybranej leksyki.
O tym, jak używać ich skutecznie i efektywnie, opowiada Ola z Niemieckiej Sofy: Jeśli chodzi o samą naukę, to bardzo lubię fiszki. Wcześniej wszystkie nowe słówka zapisywałam w zeszycie kolorowymi długopisami lub flamastrami i tworzyłam własne wersje papierowych fiszek. Czasem w drodze wyjątku były to listy ze słówkami, jednak kolory towarzyszyły mi zawsze. Weszło mi to w krew tak bardzo, że gdy zaczęłam pisać bloga, automatycznie słówka rodzaju męskiego zaznaczałam na niebiesko, rodzaju nijakiego na zielono, a rodzaju żeńskiego na czerwono. Dzisiaj mam mniej czasu, dlatego przerzuciłam się na gotowe zestawy fiszek od różnych wydawnictw lub tworzę własne elektroniczne wersje w programie Memrise. Te elektroniczne zestawy udostępniam również moim czytelnikom. Oczywiście same fiszki to nie wszystko. Staram się używać nowo poznanych słów od razu w mowie, w rozmowie z moimi znajomymi lub pisząc jakieś wiadomości. Do tego uwielbiam czytać, więc w tym roku postanowiłam czytać więcej w języku niemieckim. Do tego wyzwania zaprosiłam swoich czytelników i wspólnie motywujemy się do poszerzania słownictwa w ten sposób. Muszę przyznać, że z książki na książkę coraz więcej rozumiem i idzie mi lepiej. To sposoby, które w moim przypadku sprawdzają się całkiem nieźle. Jednak trzeba pamiętać o tym, że każdy z nas jest inny i to co działa na mnie, nie musi działać na Ciebie. Dlatego zachęcam bardzo gorąco do eksperymentowania z różnymi metodami nauki i do sprawdzenia, co działa w Twoim przypadku. W dzisiejszych czasach nie musimy ograniczać się tylko do szkolnej nauki z podręcznikiem.
I to by było na tyle… przynajmniej na razie. Napiszę więcej, jeśli wynajdę jakiś magiczny przepis na 500-krotne zwiększenie efektywności. Ale zanim to zrobię, daj znać, jak Ty radzisz sobie z tematem. Każda rada jest na wagę złota.
Świetny wpis. Naprawdę zachęca do nauki języków. Zajrzałam do aplikacji Babado i o dziwo sięgnęłam po słówka niemieckie! A nie używałam tego języka jakieś trzy lata! Dziękuję 🙂
Bardzo się cieszę, że zajrzałaś do tej aplikacji – sama bardzo ją lubię. A jeszcze używając niemieckiego? Szacun!